Rostowski Barber Shop – wywiad

17103_366546493540081_5446455371108551123_n

Każdy, kto choć trochę interesuje się kulturą barberską w Polsce na pewno słyszał o warszawskim salonie Rostowski Barber Shop na Koszykowej. To właśnie tam dba o swoich klientów właściciel epickiej brody i znawca męskiego zarostu – Wojtek Rostowski. Zapraszam na krótką rozmowę o fenomenie męskiego zarostu oraz pasji do strzyżenia z założycielem pierwszego, warszawskiego barber shopu.

Przybornik Gentlemana: Od założenia twojego Barber Shopu minęły prawie dwa lata. Powiedz, co Cię skłoniło do otwarcia takiego miejsca?

Wojtek Rostowski: To była kwestia braku takiego miejsca i pewnej potrzeby wiążącej się z tym brakiem. Byłem w końcu pierwszą osobą, która otworzyła w Warszawie barber shop – po prostu czułem, że takie specjalne miejsce dla mężczyzn musi w końcu powstać. Przyznam, że zajęło mi to trochę czasu, bo znalezienie odpowiedniego lokalu i stworzenie odpowiedniego wystroju trochę trwało. Kiedyś pracowałem także jako stylista fryzur, głównie na planach filmowych, reklamowych i przy sesjach modowych. Mam dwudziestoletnie doświadczenie w branży kosmetycznej. Pielęgnacja, znajomość produktów kosmetycznych tak damskich, jak i męskich była mi zawsze bliska w zawodzie wizażysty – byłem ambasadorem takich firm jak Estee Lauder, Clinique czy Max Factor. Obecnie zmieniłem profil działalności o 180 stopni, stwarzając przestrzeń wyłącznie dla mężczyzn.

PG: Czy twoje dotychczasowe doświadczenie w profesjonalnym wizażu było Ci w jakimś stopniu pomocne przy otwarciu Twojego barber shopu?

WR: Myślę, że tak. Zawód wizażysty kieruje się proporcjami twarzy oraz doborem odpowiedniej linii fryzury czy brody, tak więc ja i mój cały team staramy się na to zwracać uwagę. Poprzez przycinanie i pielęgnowanie męskiego zarostu, modelujemy męską twarz. W moim dotychczasowym zawodzie wizażysty praca nad proporcjami twarzy zawsze mnie pasjonowała. Poprzez odpowiedni make-up wyprofilujesz każde oblicze i tak samo jest z brodą. Dzięki naszej pracy możemy również łatwej zakryć, czy skorygować pewne defekty męskiej twarzy lub nadać jej nowego charakteru.

DSC_8030
PG: Co myślisz o zjawisku brody w Polsce? Jak by nie spojrzeć brodaczy przybywa, a nie zawsze tak było…

WR: Nie powiem, aby to zjawisko było dla mnie jakieś nowe. Broda zawsze była u nas spotykana, jednak najczęściej wśród pewnych subkultur, jak np. artystów, rockmanów, motocyklistów etc. Brody były tu cały czas, jednak nie były tak popularne albo wcale nie poruszało się tego tematu. Brodacze to bardzo solidarne środowisko. Jeżeli już ktoś się zdecydował na brodę to jest jej wierny, więc myślę, że ten trend będzie aktualny tak dla osób które chcą spróbować przygody z zarostem w przyszłości, jak i dla tych, które już go mają i chcą o niego dbać. Moim zadaniem było stworzenie miejsca, z którego mężczyźni wychodzą z zadbana brodą, którą wszystkie kobiety chcą całować. Myślę, że to mi się udało.

PG: Jakie chwyty, triki przy pielęgnowaniu brody polecałbyś mężczyznom, którzy starają się ją wyhodować?

WR: Prawda jest taka, że nie jesteśmy w stanie tego stwierdzić, dopóki ktoś tej brody nie zapuści. Musimy stwierdzić jakiego rodzaju jest to zarost i jakie potrzeby musi mieć spełnione. To jest bardzo indywidualna kwestia, ponieważ każdy posiada zupełnie inną brodę. Zarost u niektórych mężczyzn jest bardzo suchy, ma tendencje do skręcania, zupełnie inaczej reaguje na warunki atmosferyczne, na wilgoć w powietrzu i tym podobne czynniki. Nasze podejście do klienta jest zawsze indywidualne, ponieważ musimy ocenić możliwości brody. W trakcie zabiegu weryfikujemy, czy klient, który marzy o bujnym zaroście, może rzeczywiście takowy posiadać. Jeżeli zarost ma być miernej jakości, to sugerujemy jego krótszą wersję.

PG: Czy równie indywidualnie podchodzicie do swoich klientów, gdy tyczy się to ich stylu życia i dopasowania do niego konkretnej fryzury i brody?

WR: Są osoby, które mają już swój styl, a my nie chcemy się narzucać – to najczęściej tyczy się strzyżenia głowy. Nie mniej jednak w kulturze barber shopów, strzyżenia mają tradycyjny charakter z nowoczesnym sznytem, dlatego są tak rozpoznawalne. Nie każde z nich pasuje do wykonywanego zawodu, dlatego najczęściej konsultujemy to zanim jeszcze chwycimy za nożyczki. Nigdy nie wykonujemy niczego na siłę, ponieważ nasza propozycja musi pasować do stylu danej osoby.

DSC_7997

PG: Słyszałem różne negatywne opinie na temat brody w pracy. Co ty o tym sądzisz?

WR: Często słyszę, że broda nie pasuje w pracy, co jest całkowitą nieprawdą. Jeżeli jest zadbana i pod pełną kontrola barbera, to w czym problem? W XIX i początkach XX wieku broda była statusem prestiżu społecznego. Nosili ją głównie zamożni i bogaci, bo pomagała budować ich pozycję. Podobnie jest w tej chwili. Zwróć uwagę na Szwajcarów, Anglików i Szwedów różnej profesji. Bez względu na to, czy są to bankierzy czy prawnicy – u nich broda to istotny element związany z wykonywanym zawodem, bo wzbudza respekt i zaufanie.

PG: Poza groomingiem brody i włosów głowy, oferujecie swoim klientom oprawki do okularów. To dosyć nietypowe rozwiązanie jak na barber shop…

WR: Wiem o tym, jednak nie ma nic gorszego jak facet z fajna brodą i okropnymi oprawkami sprzed pięciu sezonów. Nie mogłem tego przeżyć, bo jednak mam doświadczenie w dopasowywaniu odpowiednich kształtów do twarzy. W naszym salonie zajmujemy się kompletną metamorfozą oprawy twarzy, dlatego gdy przychodzi do nas klient na zabieg w całkowicie niepasujących okularach, sugerujemy ich zmianę na model, z którego będzie długo zadowolony.

PG: Powiedz, czy często zdarza się sytuacja, w której przychodzi do was klient ze źle wykonanym strzyżeniem z poprzedniego miejsca?

WR: Owszem, zdarzają się takie sytuacje, ponieważ niektóre miejsca nie mają doświadczenia w strzyżeniu brody. My sami zdobywaliśmy doświadczenie w tym rzemiośle przez długi czas, dlatego teraz świetnie radzimy sobie z tym tematem. Ktoś, kto jednak dopiero startuje i nie ma o tym pojęcia, popełnia błędy, które poprawiamy.

DSC_8043

PG: Jest jakiś konkretny typ fryzur, który dominuje wśród twoich klientów?

WR: Jeżeli chodzi o fryzury, to klienci bardzo często wybierają te, które są charakterystyczne dla kultury barber shopów, mianowicie oldschoolowe przejścia z mocnym kontrastem.

PG: Jak często mężczyzna powinien odwiedzać barber shop w celu utrzymania w ryzach swoich włosów głowy i brody?

WR: Myślę, że spokojnie co cztery tygodnie. Jeżeli ktoś ma dobrze wykonaną fryzurę, to może sobie pozwolić na dłuższy odpoczynek od nożyczek i nie ma chaosu na głowie. Sprawa wygląda nieco inaczej z brodą. Niektórzy mężczyźni mają tak zwane „pokorne brody”, które po przycięciu raz na dwa tygodnie rosną idealnie. Są również takie brody, które po krótkim czasie należy korygować, bo wyglądają niechlujnie. Myślę, że zapraszanie do siebie ludzi po kilka razy w miesiącu nie miałoby najmniejszego sensu. Chyba, że ktoś lubi do nas zwyczajnie przychodzić towarzysko. Zresztą często tak właśnie jest, że nasi klienci odwiedzają nas by porozmawiać i napić się kawy.

The Bushy Beard – wywiad

10844420_313967655461062_1364524675_o

The Bushy Beard to wyjątkowy sklep dla entuzjastów brody i wąsów prowadzony przez brodacza – Radka Czapczyka. Zainteresowanych zapraszam na stronę sklepu oraz facebookową stronę BushyBeard-Project. Śledźcie bo warto.

Tak na początek, powiedzcie skąd nazwa sklepu „The Bushy Beard” i dlaczego w ogóle go założyliście?

No tak, może zacznę w takim razie od pomysłu na sklep bo nazwa przyszła później . W mojej rodzinie broda była odkąd pamiętam… dziadek choć Ułan miał brodę, ojciec ma brodę i mi nie zostało nic innego jak brodę zapuszczać! Po jakimś czasie hodowania brody chyba każdy brodacz zaczyna szukać czegoś do pielęgnacji bo jednak mycie mydłem i używanie standardowych kosmetyków nie jest wystarczające, ale ja nie szukałem zbyt gorliwie i tak to trwało sobie… Dopiero wizyta w salonie Rostowskiego otworzyła mi oczy – powiem szczerze, że po niej poczułem się jak 1 000 000 dolarów (choć teraz z perspektywy czasu oceniam ją krytyczniej, np. brak golenia brzytwą ). No i się zaczęło, do końca dnia gładziłem moją puszystą i pachnącą brodę, a wieczorem zacząłem szukać kosmetyków do brody na poważnie. Wyszło na to, że w Polsce istniej jeden sklep, w Europie kilkanaście, a w USA setki, czyli trzeba coś z tym zrobić dla siebie i dla innych.
Przegadałem temat z żoną, synkiem i kotem po czym wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że to może być fajna przygoda i się zaczęło otwieranie sklepu, ale to historia na inna opowieść…

The Bushy Beard – prawda, że fajna nazwa J Nazwę wymyśliła moja żona i nie dopowiem do tego wielkiej historii bo jej nie ma, szukaliśmy nazwy, spisaliśmy kilkadziesiąt pomysłów i nawet zakupiłem domeny pod jeden z nich i wtedy moja żona mówi: „a co ty na Bushy Beard?” odpowiadam: „świetnie, ale niech jest The Bushy Beard”, chwila dyskusji czy to w ogóle poprawna forma, telefon do znajomego anglika i TADA jest nazwa!

Wasz sklep to całkiem świeże miejsce dla posiadaczy bród i wąsów. Choć ich właścicieli przybywa z dnia na dzień coraz więcej, miejsc w których mogliby nabyć specjalne kosmetyki jest w Polsce zaledwie kilka. Myślicie, że to się zmieni?

Jasne, że się zmieni, tu akurat nie mam złudzeń tym bardziej biorąc pod uwagę nastającą brodzianom modę, już widać zmiany po ilości powstających Barber Shop’ów. Natomiast pewne jest też to, że niewiele z nich przetrwa, ten rynek nie jest zbyt duży, a nasz klient woli często miksturę babci niż drogi kosmetyk (bo kosmetyki są dla bab, a brodę to się na piwie hoduje). Na szczęście nie jest to moje źródło utrzymania więc mogę to robić dla frajdy i przekonywać rodzimych brodaczy do dbania o kudły! Mam też świadomość, że jesteśmy dopiero na początku drogi tego biznesu i wiele nam jeszcze brakuje, głównie od strony wizerunkowej, ale najpierw chcieliśmy się skupić na jakości produktów i obsługi dla naszych brodaczy – która mam nadzieję jest co najmniej satysfakcjonująca!

Hasło lumberseksualny coraz częściej pojawia się we wszystkich mediach. Jak myślicie, ta moda przeminie jak mają w zwyczaju inne trendy czy zostanie z nami dłużej?

Nie mam pojęcia, trochę mnie to w sumie bawi, pewnie niektórzy myślą, że chcę skorzystać z tego trendu, choć to bzdura. Sam trend jest o tyle fajny, że jest niejako powrotem normalności, czyli męskiego wizerunku faceta i to mnie naprawdę cieszy!  Cała reszta to tylko nazwa i szum medialny, czy trafna, dla mnie raczej zabawna, ale może być.
Pytasz się czy przeminie, pewnie tak i wiele osób zmieni wizerunek – takie życie… Dla mnie jest to o tyle ciekawe, że jeszcze niedawno mówiono na mnie Talib, Amisz, itd. a teraz nagle jestem trendy gościem i nie muszę kupować koszul w kratę żeby być modnym, bo już mam kilka w szafie.

 W ofercie waszego sklepu można kupić sporo ciekawych produktów, których nie ma na naszym rynku jak Damn Good Soap Pomade czy seria olejków do brody od Fellows. Czym się kierujecie przy wyborze produktów do swojego sklepu?

Postanowiliśmy z żoną, że jeśli robimy to dla przyjemności, to nie będzie lipy i każdy produkt ma być osobiście przez nas sprawdzony (ja wsmarowuję, a żona, synek i kotek wąchają ) , żartuję – produkty testuje głównie ja, choć zdarza się nam użyczać coś do testów naszym znajomym. Wszystkich dostawców z wyjątkiem Bluebeards Revange poznaliśmy osobiście i sporo z nimi przegadaliśmy telefonicznie i na mailach. Wszyscy oni to pasjonaci i ludzie którzy tak jak my stawiają jakość na pierwszym miejscu .

Co do Pomady to mnie masz gdyż jestem łysy jak kolano i nie mam jak jej przetestować. Stąd w naszym sklepie ich nie ma, na tą jedyną namówił nas Jasper obiecując, że jest super, extra, rewelacyjna i że to będzie hicior! – uwierzyłem i mamy jedną pomadę! Ale planuję więcej… chyba będę kota smarował.

Natomiast z Fellows’em było śmiesznie, bo jak dogrywaliśmy umowę to Scott właśnie oczekiwał przyjścia na świat swojego dziecka, więc praktycznie cały kontrakt był uzgadniany w szpitalnym korytarzu, a czemu go wybraliśmy? Użyj balsamu Sweet Vanilla i będziesz miał odpowiedź.

Czy poza dystrybuowaniem macie plany zająć się w przyszłości produkcją własnych kosmetyków?

Myślę, że nad tym zastanawia się wiele osób, jakiś czas temu miałem fajne spotkanie z Henrykiem Orfingerem podczas którego opowiadał historię powstania Dr Irena Eris. Zaczynali w kotłach do mieszania ciasta na chleb – czyli zacząć można niby od niczego, ale to nie prawda, jego żona miała gigantyczną wiedzę chemiczną i kosmetyczną, którą wykorzystała w swojej pracy. Tak i w tym przypadku, niby proste i składniki na wyciągnięcie ręki, ale na finalny produkt składa się wiele czynników, a więc nie mówię nie, ale jak bym miał się za to zabierać to na poważnie bez chodzenia na skróty, a to duża sprawa.

Jakie produkty polecilibyście ze swojej oferty początkującym brodaczom?

Na pierwszy zakup zaproponowałbym trzy rzeczy:

  • olejek do brody – na początek może być 10ml żeby dobrać sobie zapach. Olejki poprzez różny skład, różnią się też działaniem na zarost i skórę, natomiast tego producenci raczej nie podają, ale kiedyś mam zamiar się zebrać i sam opisać produkty pod kątem działania – bo naprawdę odpowiednio dobrane potrafią pomóc skórze z problemami.
  • Balsam do brody – od razu duża puszka, bo bardziej się opłaca, a zejdzie na pewno. Natomiast tu należy się zastanowić czy coś mniej pachnącego jak Brighton, czy intensywnie jak DamnGoodSoap – ja wręcz uwielbiam zapach DamnGoodSoap, ale czasem też męczy mnie jego intensywność i wtedy zażywam olejek zamiast balsamu!
  • Szczotka z włosia dzika – pozycja obowiązkowa na półce brodacza! Rozczesuje i układa kudły, masuje skórę i usuwa martwy naskórek. Bez niej się po prostu nie da porządnie zadbać o brodę, jeśli ktoś to uważa za fanaberię to znaczy, że jeszcze jej nie spróbował.

Myślę, że na początek to i tak dość duży wydatek, więc więcej nie ma co proponować, ale dalej warto uzupełnić półkę o szampon lub mydło do brody i wosk do wąsów.

Czy myśleliście nad rozpoczęciem współpracy z poza europejskimi markami jak np. Australia i Stany. Tamtejszy towary są naprawdę na wysokim poziomie.

 Nie myślimy, działamy. To prawda, że poza Europą ten rynek kwitnie i jest masę fajnych produktów. W tym momencie pracujemy nad dograniem cła, zamówień i transportu,  po nowym roku na pewno coś się zacznie pojawiać. Tyle, że nie powiem dokładnie kiedy, gdyż mamy jeszcze kilka dużych zadań do wykonania z większymi priorytetami , a robimy praktycznie wszystko własnymi rączkami więc z czasem jest wąsko… dlatego też jesteśmy otwarci na każdą współpracę która pomoże rozwijać ten rynek u nas, oraz otwarci na sugestie dotyczące naszego sklepu czy profilów w social media – bo na pewno można jeszcze wiele poprawić.

Dzięki i niech Ci broda rośnie!

Gentlemen’s Barbershop-wywiad

canvas final klein

Gentlemen’s Barbershop to wyjątkowe  miejsce w Amsterdamie, prowadzone przez dwóch rock and rollowych gentlemanów. Spośród wielu rozmaitych barbershopów w tym kraju, które szczycą się doskonałą jakością usług, dziś mój wybór padł na Gentlemen’s Barbershop- miejsce, w którym poza nienagannie przystrzyżonymi włosami i brodą, klient wychodzi również z wypolerowanymi butami. Poniżej wywiad z założycielem Gentlemen’s Barbershop, Ianem Rosem.

Przybornik Gentlemana:  Gentlemen’s Barbershop nie należy do zwyczajnych miejsc ze standardowymi usługami. Klient poza klasycznym, ostrym cięciem, może również skorzystać ze spa, masażu a nawet polerowania butów.

Ian Ros:  Zgadza się. Bardzo mi zależało na pewnej zmianie i dlatego postanowiłem wrócić do korzeni fryzjerstwa. Profesja ta miało swoje początki w starożytnym Egipcie, gdzie fryzjer bardzo często zapewniał Faraonowi poza ogoleniem twarzy i głowy, zabiegi dentystyczne i chirurgiczne. Pomimo faktu, że dziś nie jest to możliwe, chciałem zapewnić klientom właśnie szerszą gamę usług, by mogli poczuć się jak w domu. Dlatego poza strzyżeniem i goleniem na mokro, oferujemy naszemu klientowi masaż a nawet wypastowanie butów. Wszystkie nasze zabiegi spełniają najwyższe standardy. U nas można skorzystać nawet z wyjątkowej fryzjerskiej kapieli, której celem jest oczyszczenie ciała według tradycji arabskiego rytuału.

PG: W waszym zakładzie dużą uwagę poświęcacie szczegółom. Odnosi się to przede wszystkim do fryzury, wykańczanej przy pomocy odpowiedniej pomady. Podobbno uzywacie najlepszej w całej Holandii?

Ian Ros: Wszystko zaczęło się tuż po tym jak poznaliśmy się z Jasperem z Damn Good Soap. To był moment w którym potrzebowałem specjalnej pomady dla swojego zakładu a Jasper okazał się odpowiednim człowiekiem do tego zadania. Pomada wykonana jest według jego specjalnego przepisu, my zaś wymyśliliśmy nazwę.  Van Neerlands Braven to pomada w stuprocentach wykonana z naturalnych niderlandzkich składników, jest mocna i diabelnie dobrze pachnie. Jak do tej pory ukazały się dwie wersje zapachowe, cynamonowa i bergamotowa.

PG: Czy pracujecie jeszcze nad innymi produktami?

Ian Ros: Mamy to w planach, o których chwilowo nie mogę mówić.  Nie mniej jednak mamy u siebie w tej chwili wiele produktów innych firm przeznaczonych do pielęgnacji włosów na sprzedaż.

PG: Jaki styl strzyżenia dominuje wśród waszych klientów?

Ian Ros:  Zdecydowanie old school.

PG: Bardzo dbacie o kontakt z klientem i jego dobre samopoczucie w fotelu

Ian Ros: To dla nas priorytet. Sądzę, że to jedyna droga by w jakiś sposó wyróżnić się spośród innych fryzjerów, którzy szczególnie o to nie dbają. To właśnie składa się na prawdziwy sukcesu w tym fachu. Poza tym oczywiście sa jeszcze trzy słowa jak usługa, jakość i cena, które zawsze muszą spotkać się z oczekiwaniami klienta.

PG: Jako profesjonalista, jakiego typu ostrzy używasz podczas golenia? Tradycyjnego prostego czy Shavetty?

Ian Ros: Żadnych innych poza Japońską Shavettą z samurajskimi ostrzami.

PG: Jakie macie plany na przyszłość?

Ian Ros: Rozwijać się i otwierać coraz więcej miejsc z tymi samymi usługami. Myślę również o akademii fryzjerstwa.

 

„Apothecary87”-wywiad

 

Sam Martin

Apothecary87 to brytyjska marka, skupiająca się na pielęgnacji męskiej twarzy. Firma powstała jako hołd ku pamięci dziadka jej założyciela, Sama Martina.  Apothecary87 poza znakomitej jakości produktami, na czele których stoi legendarny już olejek do brody Milly’s, to również męski klub, który popularyzuje wśród swoich klientów, poprzez social media, pielęgnację męskiego zarostu.  Zapraszam do lektury wywiadu z jej założycielem.

Przybornik Gentlemana: Opowiedz o początkach z Apothecary87. Czy to prawda, że  wszystko zaczęło się od twojej brody?

Sam Martin: Zgadza sie. Wszystko zaczęło się lata temu, gdy zapuściłem brodę, aby móc wyglądać na nieco starszego. Zrobiłem to, jak byłem jeszcze bardzo młody, będąc wówczas właścicielem mojego pierwszego baru. Wtedy jeszcze  ludzie nie odbierali mnie zbyt poważnie, pomimo że miałem na swoim koncie sporo nagród i pracowałem dla długiej listy celebrytów. Moja broda sprawiła, że wyglądałem znacznie starszej, co w rezultacie przyczyniło się również do lepszego marketingu mojego baru. Szybko jednak okazało się, że włosy, jak i twarz wymagają specjalnej opieki. Postanowiłem wtedy sam na własną rękę popracować nad recepturą olejku do brody, który mógłby odpowiednio odżywić zarost, a przy tym charakteryzował się bardzo męskim zapachem.  Po kilku miesiącach poszukiwań i wszelkich badań wpadłem na moją, oryginalną recepturę olejku do brody.

PG: Jak sam wspomniałeś, przed Apothecary87 byłeś właścicielem kilku barów. Czy doświadczenia związane z prowadzeniem baru, przydały się w budowaniu własnej kosmetycznej marki?

SM: To mi pomogło w bardzo dużym stopniu. Przez ponad dekadę pracowałem w tym przemyśle i zdążyłem nabyć wiele cennych umiejętności w prowadzeniu własnego biznesu. Z czasem jednak odkryłem, że te dwie działalności ogromnie różnią się od siebie, przez co musiałem się jeszcze wiele nauczyć. W głównej mierze moje doświadczenie wiązało się z przygotowywaniem drinków. Moją specjalnością były koktajle i mieszanki molekularne. Ten aspekt pracy w barze, pomógł mi bardzo w pracy nad produktami dla Apothecary87. Praca nad własną recepturą przypominała trochę przygotowywanie koktajli.  Spędziłem naprawdę dużo czasu na dopracowywaniu wielu szczegółów. Dla mnie zawsze najważniejsze było to, aby rzeczy, nad kórymi pracowałem, trafiały do różnych ludzi i skupiały na sobie ich uwagę. Sądzę, że robienie tego to najlepszy sposób na bycie zapamiętanym.

PG: Powiedz jak poznałeś modela Chrisa Johna Millingtona, obecną twarz twojej marki?

SM: Razem z Chrisem poznaliśmy się na poczatku tego roku. Od razu pokochał nasze produkty, a my pokochaliśmy jego męski styl.  Zaproponowałem mu współpracę a on od razu się zgodził. Tuż po tym wydaliśmy specjalnie dedykowany olejek do brody Milly.

PG: Słyszałem, że pracujecie nad nowym kremem do golenia…

SM: Tak, to prawda. Jak do tej pory, wszystkie produkty powstały z osobistej potrzeby. Problem z suchością mojej brody pokierował mnie do stworzenia specjalnego olejku do brody.  To samo się tyczy pozostałych produktów. Nasz krem do golenia będzie idalnym dopełnienie olejku do golenia. W tym roku poza kremem do golenia, zamierzamy wypuścić na rynek jeszcze kilka innych produktów. Krem będzie jednak najbardziej mainstremowym z naszych produktów.

PG: Gdybyś miał polecić tylko jeden ze swoich produktów, jaki by to był?

SM: Nie potrafiłbym polecić jednego, szczególnego produktu. Każdy z nich wykonany jest z jak najlepszych składników. Gdyby coś nam w nich nie odpowiadało, nie sprzedawalibyśmy ich. Myślę, że każdy mężczyzna ma indywidualne potrzeby względem produktów. Dlatego też, cieżko by mi było wybrać jakiś konkretny.

PG: Na rynku w Wielkiej Brytanii istnieje kilka znanych marek, które oferują produkty dla brodaczy. FS&S, Captain Fewcett’s,  Dr K. Soap czy choćby Mr Natty to zaledwie kilka z nich.  Co twoim zdaniem różni Apothecary87 od wyżej wymienionych?

SM: W tej chwili jest wiele marek , który wyrosły jak grzyby po deszczu i trudno jest mi śledzić wszystkie. Naszym głównym celem jest wyznaczanie własnych trendów, a nie podążanie za innymi.  Jak do tej pory odnieśliśmy spory sukces pod względem niepowtarzalnego zapachu naszych produktów.  Stworzyliśmy własną recepturę, która szybko okazała się zupełnie nowym wariantem klasycznego, męskiego zapachu. Najlepszym przykałdem jest nasz olejek Milly’s Vanilla&Mango, który zdobył uznanie wśród naszych klientów.

PG: Gładko ogolona twarz u mężczyzny od dekad cieszyła się popularnością w naszej kulturze. Zdaje się jednak, że ten trend uległ zmianie, bo coraz więcej mężczyzn zapuszcza brody niczym XIX-wieczni gentlemani. Jak myślisz, skąd ta zmiana?

SM: Gładko ogolona twarz była zawsze popularna. Dopiero od jakiegoś czasu „stali brodacze” zaczęli inspirować pozostałych, udowadniając tym samym, że broda jest ponownie akceptowana, a nawet pożądana. Według mnie, głównym powodem dla którego mężczyźni decyduja się na zapuszczenie brody, jest fakt, że sprawia, iż czują się z nią zdecydowanie bardziej męsko. Stała się ona ogromną pomocą dla zbudowania większej  pewności siebie i lepszej samooceny. W moim przypadku właśnie tak było.

 

apothecary87-1050x630

 

Damn Good Soap- wywiad

Obrazek  Jasper van Impelen to założyciel i wytwórca unikatowych kosmetyków przeznaczonych dla brodaczy. Holenderska firma Damn Good Soap, którą to sam zarządza skupia się głównie na wytwarzaniu takich produktów jak olejki do brody, balsamy, woski, pomady do włosów, mydła a nawet grzebienie. Wszystkie kosmetyki wytwarzane są ręcznie na bazie naturalnych składników, dzięki czemu szybko zdobyły na europejskim rynku uznanie wśród mężczyzn dbających o wspaniały zapach, wygląd i zdrowie swej brody. Poniżej, krótki wywiad z Jasperem van Impelem.

Przybornik Gentlemana: Na początek chciałbym się dowiedzieć jak doszło do powstania twojej firmy?

Jasper van Impelen: Zanim powstało Damn Good Soap, miałem małą firmę telekomunikacyjną, jednak szybko miałem jej dosyć. Zastanawiałem się nad stworzeniem czegoś zupełnie nowego od podstaw. Czegoś co byłoby świeże, szczere i zrównoważone. Przygotowałem listę możliwości, które przede mną stały i mydło było jedną z nich. Jakiś czas po tym, biorąc prysznic, użyłem po raz pierwszy żelu mojej żony. Pamiętam doskonale, że cały dzień pachniałem kwiatami i łąką, przez co dosyć dziwnie się czułem. Pomyślałem wtedy, że to nie jest zapach jaki mężczyzna powinien na sienie zakładać. Po sprawdzeniu składników na opakowani żelu pod prysznic, byłem w szoku, że spora część to sama chemia. Wiedziałem doskonale, że mógłbym wymyślić coś lepszego i tak właśnie zaczęła się moja przygoda z produkcją mydła. Po blisko sześciu miesiącach, odnalazłem odpowiednia recepturę na własne męskie mydło.  Tuż po tym przyszła kolej na mydło do golenia i nawiązania do tradycyjnych męskich zapachów fryzjerskich. Tak też doszedłem do olejku do brody. Wszystkie produkty zaczęły się doskonale sprzedawać. Poza balsamem do brody i olejkami mam jeszcze wiele nowych pomysłów, które czekają tylko na realizację.

PG:  Czy to prawda, że wszystkie twoje produkty są w pełni naturalne?

Jasper: Oczywiście, wszystkie produkty wytwarzam własnymi rękami i używam w nich wyłącznie naturalne składniki. Wierzę, że to jedyna droga tworzenia własnego stylu tak w biznesie jak i życiu prywatnym.

PG: Muszę przyznać, że nazwa twojej firmy jest bardzo prosta, zabawna i całkiem śmiała…

Jasper: To prawda, jednak nie jest to marka dla każdego. Ci zaś, którzy wypróbowali ją na własnej skórze zostali przy niej do tej pory.

PG: Czy masz dużą konkurencję w Holandii?

Jasper: Nie, jestem jedyny w Niderlandach ze swoim produktem. Zaczęliśmy wytwarzać również produkty dla wielu zakładów fryzjerskich i innych przedsiębiorców. Mamy jednak sporą konkurencję jeżeli chodzi o produkty z Wielkiej Brytanii czy Stanów Zjednoczonych.

PG: Jeśli miałbyś wybrać dla siebie najlepszy w twojej opinii produkt, jaki by to był?

Jasper: Uwielbiam nasz olejek do brody, który wyjątkowo pachnie. Jakby nie spojrzeć, to produkt, od którego wszystko się zaczęło. Balsam do brody zaś, zdobył szybko uznanie wśród wielu męskich fryzjerów. Jestem również dumny z naszej pomady do włosów, którą to wyprodukowaliśmy specjalnie dla fryzjerów w Amsterdamie. To pierwsza i jedyna naturalna pomada w całym kraju.

PG: Muszę przyznać, że wasza marka charakteryzuje się świetnym marketingiem…

Jasper: Dzięki, tak się składa, że marketing i projektowanie to moja oficjalna profesja. Gdy tylko znalazłem właściwy produkt, cała reszta związana z wizualnym uatrakcyjnieniem była czystą zabawą.